Ostatnio z Bartkiem mieliśmy do czynienia z sytuacjami, które skłoniły nas do bardzo głębokich refleksji, ale po naszych długich rozmowach, stwierdzam, że doszliśmy do konstruktywnych wniosków. Bardzo dużo rozmawiamy, uwielbiamy spędzać czas ze sobą i zawsze znajdujemy chwilę, aby podzielić się własnymi obserwacjami, pomysłami, czasami zmartwieniami. Stać nas na wzajemną ultra szczerość.

Zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak łatwo ludziom przychodzi ocena innych bez wcześniejszego poznania ich. Wielokrotnie złapałam się na tym, że ktoś mi się zdawał 'jakiś’ i tu generalnie – klops. Zawsze jest kuźwa klops. No dobra, w większości przypadków jest klops. Od dłuższego czasu w ogóle już tak na ludzi nie patrzę. To życie weryfikuje, kto jaki jest. Naturalną sprawą jest, że w Twoim życiu pojawiają się nowe osoby, nie mieszkasz w jaskini, więc chcąc nie chcąc ktoś nowy co jakiś czas gości w Twoim życiu. Ty decydujesz, kogo chcesz przy sobie zostawić na dłużej. Komu chcesz poświęcić swój czas, z kim chcesz dzielić wspólne chwile.

Zastanawia mnie, dlaczego tak łatwo przychodzi nam ocena innych, wysuwanie pochopnych wniosków. Nie analizujemy dlaczego ktoś coś zrobił, tylko jeb – po lini najmniejszego oporu. Bo Kaśka tak mówiła, zresztą Zyta to potwierdza. Litości! To jest tak słabe, że aż smutne. Naprawdę nie ma już czasu na analizę, pomyślunek, tylko wysuwanie pustych, nieuzasadnionych wniosków? A może nie oceniajmy, jeśli nie wiemy. Nie odnoszę tego do nas, tylko ogólnie do naszego społeczeństwa. A nawet skłoniłabym się ku małomiasteczkowości. Gdzie język lata dosłownie jak łopata i z tych języków tylko przewijają się tematy częściej niż w Gazecie Wyborczej.

Szczerze? Chociaż jestem młoda, zadziały się w moim życiu pewne rzeczy, które mnie uodporniły na bzdetne, wyssane z palca komentarze. I piszę Wam to po to, bo wiem, że każdy z nas tego doświadcza na mniejszą lub większa skalę. Im mniej się przejmujesz ludźmi, którzy żyją Twoim życiem, bo swojego nie mają, tym lepiej dla Ciebie. Czy ta wiedza zmienia coś w Twoim Życiu? Nie. Może to być motywacja, by dalej robić swoje. Mnie sukces innych cieszy, kibicuje ludziom ambitnym i kreatywnym, wspieram ich. Sukces dla każdego ma inny wymiar i inne znaczenie, i to jest piękne! Sama mam społeczność, której lubię poświęcać swój czas – raz więcej, raz mniej. Mam Was i wiem, że jak mam jakąś zagwozdkę, to mogę na Was liczyć. Sporo tu bardzo mądrych i życzliwych ludzi. Za co bardzo Wam dziękuję 🙂

Najważniejsze jest to, by dojrzeć do takiego momentu, by umieć wyznaczyć pewne granice. Wyrazić swoje zdanie, niezadowolenie. To nic złego powiedzieć komuś prawdę. Prawda jest potrzebna w tym obłudnym i kłamliwym momentami świecie. Niestety, niekażdego na nią stać. Jeśli Ty zyjesz w zgodzie z sobą, ze swoją naturą, masz wokół tych, których kochasz, na których możesz liczyć – nawet jeśli jest ich niewielu – jesteś farciarzem. I to bądź wdzięczny, Za każdy dzień , za uśmiech Pani w piekarni, za słońce na niebie, za wspólną kolację. To się liczy.